TEATR NA WSPÓŁCZESNYCH BARYKADACH

Kiedy w 1988 roku powstawał Teatr Biuro Podróży, Polska po raz kolejny stawała się barykadą, która zapoczątkować miała nową epokę.

My — twórcy teatru to pokolenie stojące jedną nogą w rzeczywistości komunistycznej, drugą w nowej Polsce, która wtedy otwierała się na Europę, na świat. Po latach klaustrofobii i zamknięcia w ponurych granicach reżimu, prawdopodobnie tym otwarciem, podświadomie, zachłysnęliśmy się najbardziej.

1 BARYKADA – PASZPORT

Nazwa Teatru była jeszcze reliktem doświadczeń związanych z kolejkami po paszport zdeponowany na policji, kolejkami po wizy, upokorzeniami związanymi z procedurą ubiegania się o pozwolenie na wyjazd z Polski i pozwolenie na wjazd do jakiegokolwiek kraju europejskiego (o innych kontynentach nie było w ogóle mowy). To wszystko powodowało, że za granicę wyjeżdżali tylko ci najbardziej zdesperowani lub ci najbardziej uprzywilejowani — nomenklatura, do której nie należeliśmy, ani my ani nasz rówieśnicza widownia. Teatr Biuro Podróży miał oferować młodym ludziom podróże w wyobraźni, miał oderwać ich, choć na chwilę od rzeczywistości PRL-u.

Pierwszy spektakl Teatru Biuro Podróży był jeszcze poddany skrupulatnej cenzurze, a skrypt opieczętowany «ocenzurowano». Ale temperatura już rosła i nikt nie przywiązywał wagi do wymaganych zmian. Wyruszyliśmy ku wolności.

2 BARYKADA — TRANSFORMACJA

Wraz ze zmianami systemowymi, ideologicznymi i społecznymi, nadeszły zmiany w mentalności rodaków. Perspektywa wolnego rynku i łatwych pieniędzy zarobionych na handlu z polowego łóżka oszołomiła naród. Sprzedawanie i kupowanie — pierwsze konsumpcyjne doświadczenia doprowadziły do tego, że kultura i tym samym teatr zeszły na dużo dalszy plan. Teatry repertuarowe świeciły pustkami. Teatry offowe lub alternatywne, jak je wówczas nazywano, miały maleńką widownię złożoną głównie ze znajomych. Walcząc o przetrwanie Teatr Biuro Podróży, wychodził na ulicę do widowni i musiał znaleźć sposób na pokonanie barykady z łóżek polowych, tak zwanych «szczęk», na których uliczni handlarze rozkładali swoje towary. Na ulicach rozkwitał dziki kapitalizm. Przenieśliśmy się w plener, na ulice i rynki miast i miasteczek, w przestrzeń publiczną, która do czasów transformacji była zakazana dla działań artystycznych. Powstały pierwsze spektakle plenerowe, mocno definiujące język i estetykę Teatru Biuro Podróży.

Z tymi spektaklami zjechaliśmy całą Polskę upowszechniając nową jakość — teatr plenerowy, który szczególnie w małych miastach, gdzie nie istniały teatry repertuarowe był zawsze wyczekiwanym świętem.

3 BARYKADA — TEMAT

Naszym marzeniem i celem zawsze było opowiadanie w teatrze o świecie — jego zjawiskach, faktach, przemianach. Zmęczeni lokalną perspektywą do jakiej zmuszał nas PRL, interesowaliśmy się tym, co się dzieje poza polską granicą. W ten sposób natknęliśmy się na kolejną barykadę — barykadę tematu. Gdy powstawała «Carmen Funebre» — spektakl o wojnie, inspirowany wojną w byłej Jugosławii, a my zbieraliśmy materiały z raportów Tadeusza Mazowieckiego, wysłannika ONZ do badania zbrodni przeciwko ludzkości i szukaliśmy inspiracji w spotkaniach z uchodźcami z Bośni, nasza widownia pukała się w czoło. Trudno jej było zrozumieć dlaczego zamieniamy rozrywkę na poważną dyskusję o tragedii, a Polskę na Jugosławię. Szliśmy pod prąd, twardo obstając przy swoim niepopularnym poglądzie na format teatru plenerowego. I wygraliśmy te «zapasy», zdobywając najważniejsze nagrody na Festiwalu Fringe w Edynburgu w 1995 roku: Fringe First i Critics` Award, a rok później Hamada Award, też w Edynburgu. Dla Festiwalu Fringe byliśmy przełomem. Na nasz spektakl przychodzili politycy, artyści, dziennikarze — niespotykane w kontekście młodego teatru z Polski. Steven Berkoff znany brytyjski i hollywoodzki aktor — Steven Berkoff napisał o nas w Evening Standard: «Reakcja polskiego teatru na szaleństwo wojny w Bośni jest jednym z najważniejszych spektakli jakie kiedykolwiek widziałem.»

Spektakl «Carmen Funebre». Festiwal «Gogolfest», Kijów, 2015. Premiera — Poznań, 1994. Fot. Valeriya Landar

4 BARYKADA – OSWAJANIE ŚWIATA

Od 1995 roku nasze życie to podróże z festiwalu na festiwal. To, o czym marzyliśmy się spełniło i świat się dla nas otworzył. Nasza nazwa okazała się prorocza. Europa zrobiła się ciasna. Zaczęliśmy wyjeżdżać do Ameryki Południowej. Spotykaliśmy się z 5, 10 tysięczną widownią na placach wielkich południowoamerykańskich miast. Wielokrotnie po spektaklu słyszeliśmy komentarze i pytania: jak to się stało, że zrobiliście spektakl o nas…czyli o rebeliantach z Chiapas, o Kolumbijczykach wymęczonych wojną domową, o Argentyńczykach wychodzących z traumy junty, o Brazylijczykach przerażonych własną brutalnością i przemocą wylewającą się z faveli.

A stało się tak, że poruszyliśmy najbardziej pierwotne, wrażliwe struny w człowieku opowiadając mu nie przy pomocy tekstu, lecz obrazem o uniwersalnym doświadczeniu jakim jest wojna, przemoc, ale i nadzieja.

W 2005 roku pojechaliśmy do Teheranu. Był to nasz pierwszy wyjazd na Bliski Wschód. Zamknięty wtedy Iran ostrożnie dobierał gości. Spektakle nasze przeszły po raz drugi gruntowną cenzurę — tym razem imamów odpowiedzialnych za przestrzeganie moralności. W przeciwieństwie do spektakli w salach teatralnychna nasz, grany na placu, wstęp był wolny. W tysiącach skupionych twarzy widzieliśmy emocje. I znowu spotkania po spektaklu i słowa: jestem Kurdem — ten spektakl jest o mnie; jak dobrze, że przyjechaliście do Iranu, potrzebujemy takich inspiracji. Iranki, ryzykując konflikt z policją podawały ręce aktorom, Irańczycy podawali ręce aktorkom (w 2005 roku kobiecie nie wolno było podawać ręki mężczyźnie).

Wracaliśmy potem do Teheranu jeszcze przez 4 lata, zawsze pozostając pod wrażeniem wrażliwości, wiedzy i serdeczności Irańczyków. Bliski Wschód nas zafascynował. Powszechnie i z lękiem kojarzony już z Al-Kaidą, wolny był jeszcze od radykalizmu, okrucieństwa i bezwzględności ISIS. W 2008 roku wyjechaliśmy do Bejrutu, deklarując na granicy, że jesteśmy nauczycielami, ponieważ aktorzy nie byli pożądaną grupą zawodową, kojarzeni bardziej z seksbiznesem niż sztuką. Naszym planem było dostać się do obozu dla uchodźców palestyńskich i nawiązać współpracę z Palestyńczykami. Nie było to łatwe i wymagało działania na granicy prawa. Nie było to łatwe również z tego powodu, że Palestyńczycy byli bardzo nieufni wobec obcych czy współpracy z libańskimi instytucjami. Dostaliśmy zgodę na wejście do Bourj el Barajneh — założonego w 1948 roku obozu w południowym Bejrucie, na terenie 1 km kw., zamieszkanego przez 20 tysięcy uchodźców pozbawionych dokumentów, prawa do pracy w Libanie, skazanych na wegetację w betonowych murach ciasnej zabudowy, mających dostęp tylko do słonej wody z morza. Spędzaliśmy w obozie całe dnie rekonstruując scenografię wspólnie z Palestyńczykami. Zaprzyjaźniliśmy się. Odwiedzaliśmy ich w domach. W końcu zaczęły rozmawiać z nami nawet trzymające się na uboczu kobiety. Cały obóz wiedział o nas i przyszedł na spektakl, który graliśmy w jedynym miejscu nadającym się na przestrzeń teatralną — maleńkim placyku między największą w Bejrucie sortownią śmieci a cmentarzem pod pomnikiem poświęconym Jaserowi Arafatowi, który przez kilka lat mieszkał w Bourj el Barajneh. Byliśmy pierwszym teatrem, który zagrał w obozie spektakl.

W 2009 był wypad na Zachodni Brzeg, do Betlejem, Ramallah i Dżeninu. Spektakle i spotkania z niezwykłymi ludźmi, artystami, opowiadającymi o ponurej egzystencji w wypalonej słońcem przestrzeni otoczonej przez izraelski mur i o pięknej sztuce, która na tej suchej glebie wyrasta.

W 2012 roku wyjechaliśmy do irackiego Kurdystanu. Pierwsze doświadczenie rzeczywistości kurdyjskiej to włamanie do naszego Mercedesa w Sulejmani, który przez lokalną policję uznany został za samochód pułapkę. Z trzech spektakli granych w Sulejmani, Erbil i Halabdży najbardziej wyjątkowy, bo nieplanowany był ten w Halabdży. Halabdża, to miasto, symbol kurdyjskiego pogromu. W 1988 roku reżim Saddama Husajna spuścił na miasto bomby z bronią chemiczną. Zginęło wtedy do 5 tysięcy Kurdów — cywilów, 10 tysięcy zostało rannych i okaleczonych. Dziś jest to zapomniane wyludnione miasto, żyjące tragedią sprzed dwudziestu siedmiu lat, w którym nie ma nawet kina. Przyjechaliśmy, zmontowaliśmy scenografię na pustej ulicy, wzięliśmy prąd z ulicznej latarni — nieoficjalnie, półlegalnie, bez wcześniejszej reklamy. Wieść rozeszła się błyskawicznie. Na spektakl przyszły 4 tysiące widzów — głównie mężczyźni; kobietom islam reglamentuje atrakcje. Nie chcieli się potem rozejść do domów. Pomagali się demontować, pakować.

W 2014 roku, już pod nosem szalejącego ISIS, zagraliśmy spektakl w radykalizującym się tureckim Kurdystanie. W mieście Kiziltepe, pełnym uchodźców syryjskich i sfrustrowanych Kurdów w trakcie spektaklu, w scenie, gdzie w niebo ulatują maleńkie domki przyczepione do zielonych balonów ludzie krzyczeli: Kobane. Po spektaklu doszło do antytureckich zamieszek i interweniowała policja turecka. My poczuliśmy się jak w Polsce w stanie wojennym.

CO LUDZI NIE ZABIJE, TO ICH WZMOCNI

Nasze wieloletnie doświadczenia pokazują, że teatr może wpływać na losy pojedynczego człowieka, kształtować świadomość i jednoczyć pomimo odmienności kulturowej, językowej, politycznej czy religijnej. Najwspanialsza jest wdzięczność widzów po spektaklu, łzy, podanie ręce. I pamięć, bo wiemy, że nasze spektakle żyją w pamięci widzów do dziś. Dla wielu artystów staliśmy się wzorem i dowodem na to, że można i warto tworzyć teatr niezależny, w przestrzeni publicznej, bo jego siła rażenia jest potężna. Dzięki takim doświadczeniom mamy odwagę jechać tam, gdzie trudno o stabilizację i bezpieczeństwo.

Dzięki naszym spektaklom widzowie uwalniają swoje emocje i tworzą wspólnotę, zjednoczeni w przeżywaniu chwili. I mają o czym pamiętać, bo przez chwilę stają się bohaterami spektaklu.

Marta Strzałko, aktorka Teatru Biuro Podróży
Poznań, 12.10.2015


Leave a Reply


pARTisan©, 2012-2024. Дызайн: Vera Reshto. Web development by Kasten Technology